Po głowie snuje mi się mnóstwo pomysłów jak połączyć haft z paczworkiem, ale jak to w życiu na razie jeden tylko pomysł zrealizowałam i też nie do końca.
Jeden z moich ulubionych motywów graficznych to cudowne walentynkowe misie Tatty Teddy.
Trochę nad nimi się nasiedziałam, nie ukrywam, że nie było prosto je wyhaftować, bo jak każdy znawca tych misiów wie, obrazki są bardzo delikatne, nieostre i takie jakby zasnute mgłą. Efekt ocenicie sami poniżej.
Kołderka powstała z resztek materiałów, taki był cel od początku, a w trakcie szycia okazało się, że tych resztek i tak jest za dużo, bo po zszyciu całości okazało się, że przesadziłam. Pierwotnie stworzyłam 6 paneli, ale po ich zszyciu wyszła mi kołdra rozmiarem prawie na dorosłe łóżko, a nie taki miałam zamysł. Odprułam więc dwa dolne panele, zostawiłam cztery i myślę, że dzięki temu finalny rozmiar wyszedł OK. Wprawne oko wyłapie, że przez to odprucie trochę popsułam ogólny schemat, ale laikowi będzie wszystko jedno.
Kołderka została podarowana młodej parze w prezencie ślubnym, mam na nadzieję, że przyszłemu dzieciątku posłuży.
Przekleństwem tej kołdry okazał się najgłupszy pomysł jaki do tej pory przyszedł mi do głowy, mianowicie jako spód użyłam koca polarowego z Ikei. Chciałam, aby kołderka była bardzo ciepła i miła w dotyku. Durna baba ze mnie. Już po pierwszych szwach pomyślałam: a niech by to wszystko szlag trafił. Po pierwsze masakrycznie opornie cała kołdra przesuwała się pod igłą, to była taka męczarnia, że szkoda gadać. O malowaniu igłą można było zapomnieć. Drugi problem to ciągłe zrywanie nitek, których wcześniej w innych projektach używałam bez problemu. Myślałam, że nigdy jej nie skończę i mniej więcej w połowie pikowania zrezygnowałam z dalszej walki. Dokończyłam tylko, aby było symetrycznie. Niektórym może wydać się dziwne, że nie przepikowałam jej po całości, ale uwierzcie, nie dało się. W końcu szycie ma być dla mnie przyjemnością, a nie walką.
Oczywiście, jak w każdej pracy pomagał / przeszkadzał mi Emerald. W zależności od mojego nastroju wybierałam raz jedną, raz drugą wersję jego współpracy ze mną ;)
|
tradycyjnie zawłaszczył ją sobie i z odpowiednią minką powiedział: to jest moje ! |
|
jedno z nielicznych zdjęć, na których ma prawie rzeczywisty kolor oczu, w oryginale są miodowo-bursztynowe |